środa, 13 maja 2015

12- Raport Ryana część 12

Zakonnice nas biły i niszczyły nasze charaktery, ale nie mogłyśmy żywić do nich nienawiści.
Były dla nas ucieleśnieniem strachu i męki, a zarazem oblubienicami Chrystusa.
Znajdowały się bliżej Boga niż my, co uwidaczniało się na każdym kroku.
W kaplicy śpiewały anielskimi głosami i zawsze wyglądały nieskazitelnie,
a nie tak niechlujnie jak my.
Nosiły czarne habity z białymi wykrochmalonymi przodami,
a na szyjach różańce, co miało podkreślać ich skromność.
! ! !
Zakonnice nas karały, ale im wierzyłyśmy i ufałyśmy.
Musiały mieć rację.
Wpajały nam to. Były wszak poślubione Chrystusowi.
Mogły tylko czynić dobro, a nie wyrządzać komukolwiek krzywdy.
Nigdy nie kwestionowałam bicia dzieci jako czegoś złego,
choćby mi się wydawało bezwzględne i zawzięte.
Wierzyłyśmy, że zakonnice spuszczają nam lanie dla naszego dobra, dla naszego zbawienia.
Nie mając nikogo innego, z kim mogłybyśmy porozmawiać, nie potrafiłyśmy
spojrzeć na kary cielesne z innej perspektywy.
Byłyśmy na nie narażone przez cały czas.
Nie znałyśmy innego podejścia do dzieci.
Przebywałyśmy pod opieką tych kobiet przez 24 godziny na dobę i przez każdy kolejny dzień w roku.
Jeśli zakonnica którąś z nas uderzyła, znaczyło to, że ta sobie na to zasłużyła.
! ! !
Od najmłodszych lat nikt nas nie uczył samodzielnie myśleć i czegokolwiek kwestionować.
W rezultacie takiej edukacji wyłączono u nas wszelkie zdolności krytyczne
i stałam się automatem, który chciał tylko ludzi zadowalać.
Zakonnice poddały mnie niewyobrażalnemu praniu mózgu.
Najwyraźniej byłam tępa, tak jak mówiły.
Nie czułam złości, że kazały mi pracować jako dziecku,
bo wierzyłam, że zawsze robią to, co słuszne.
W pełni stałam się produktem sierocińca.
! ! !
W sierocińcu w Moate wchodzę dziś po schodach na półpiętro
i widzę otwarte drzwi łazienki.
Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że nigdy nie
pozwalano nam nawet na odrobinę prywatności.
Widzę wannę, w której kuliła się naga dziewczynka,
okładana bez litości wskaźnikiem przez siostrę Kevin.
Dziewczyna krzyczała, próbując osłonić się przed gradem ciosów,
a zakonnica manewrowała w ciasnym pomieszczeniu długim kijkiem, aby celniej uderzyć.
To była makabryczna scena.
Dziewczyna pragnęła, aby zakonnica przestała ją bić, ale to nie pomagało.
! ! !
Nie byłyśmy zamknięte w sierocińcu za darmo.
Nasza matka musiała płacić za „przywilej” przymusowego
zatrzymania dzieci w ramach programu „płatności przez rodziców”.
Znaczyło to, że samotny bądź biedny rodzic był podwójnie
napiętnowany za niezdolność zajmowania się dziećmi.
Musiał płacić państwu za odebranie mu przez nie dzieci,
przekazując na ich utrzymanie część dochodów.
! ! !
Z pewnością bardzo oszczędnie kupuję dziś żywność i bardzo oszczędnie ją zjadam.
W sierocińcu, jeśli w rondlu pozostały reszki jedzenia, wyskrobywałam je do czysta nawet wtedy, gdy już ktoś zalał rondel wodą.
Jeszcze teraz biorę nóż i zeskrobuję z rondla to, co przywarło do dna i ścianek.
! ! !
Zostałam wychowana w wierze katolickiej i umrę jako katoliczka,
ale prawdą jest, że obecnie mam bardzo negatywne skojarzenia z każdą religią.
W ich imię popełniono tyle zła. Już nie praktykuję.
Nie potrafię pojąć, że zakon religijny mógł zrobić to,
co zrobił dzieciom irlandzkiej biedoty.
Dlaczego ci ludzie zeszli ze swej drogi i uczynili nasze nędzne życie jeszcze gorszym?
Dlaczego nie zrobili czegoś, aby nam pomóc – zarówno duchowo, jak i materialnie?
Im bardziej godzę się z tym, co mi się przydarzyło,
tym bardziej unikam każdej zorganizowanej religii.

MAREK SZENBORN
PS Całość świadectwa pani sędzi
Kathleen O’Malley (uznano ją za najodważniejszą Brytyjkę dekady)
można przeczytać w przetłumaczonej na język polski
książce „Przerwane dzieciństwo”, opublikowanej przez wydawnictwo „Klub
dla Ciebie”. Polecamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz